Jak ośmioletnia Asia opowiedziała Polsce o swojej zbiórce dla mamy
Pewnie widzieliście to zdjęcie:
Jeśli nie w sieci, to w telewizji, bo informacja o loterii Asi, w której do wygrania są zabawki, przybory szkolne czy buty, rozeszła się z prędkością światła.
Pierwsze kroki
Pomaganie i informowanie o pomaganiu nie jest łatwe. Większość z nas robi to codziennie i wiemy doskonale, że za każdą historią, nawet tą opowiedzianą bardzo pozytywnie, z energią i uśmiechem, zawsze czają się trudne momenty, o których nie możemy zapominać.
Jak pokazuje przykład Asi, jesteśmy gotowi otworzyć się i dać z siebie wszystko, jeśli czujemy prawdę i widzimy szczere oddanie sprawie. Chcemy się wzruszać i być częścią społeczności, przyłączać się do innych i tworzyć wielki zespół, który wspólnymi siłami pokona to, co złe i sprawi, że dobro zwycięży. Przecież każdy z nas kocha szczęśliwe zakończenia.
Nie ma uniwersalnego sposobu, by opowiedzieć o cierpieniu, chorobie czy biedzie. W ogóle już samo myślenie o tym „jak to ubrać w słowa” wydaje się niestosowne. Ale jeśli pomoc jest potrzebna, musimy o nią prosić. I musimy się uczyć, jak robić to dobrze i skutecznie. Takie sytuacje jak ta, pozwalają nam na wyciągnięcie wniosków, umożliwiają obserwowanie sytuacji, reakcji ludzi i – jesteśmy przekonani – podziwiania wspaniałych efektów, które pozwolą na rehabilitację pani Ani.
Droga do mediów
Asia napisała list i wywiesiła go na swojej klatce schodowej. Ktoś zrobił zdjęcie tej kartki i wrzucił na Twittera. Społeczność poniosła informację dalej, aż zdjęcie trafiło na Wykop.
Na Wykopie funkcjonuje pojęcie „Wykop effect”. Nazywana tak jest sytuacja, w której społeczność masowo angażuje się w jakąś akcję. Tu zaangażowała się w pomoc dla Asi i jej mamy.
Od czego zaczęło się na Wykopie?
Jeden z użytkowników serwisu przekopiował informację z Twittera na mikroblog, skąd
błyskawicznie trafiła do „gorących”, najbardziej popularnych wpisów (w tej chwili ma prawie 5500 plusów). Inny użytkownik dodał znalezisko, które trafiło na stronę główną z tzw. „płomieniem”. Tak właśnie zaczął się „Wykop effect”.
Nie wszyscy użytkownicy mogli przyjść na kiermasz, więc dopytywali – o dodatkową pomoc dla rodziny, możliwość wpłaty pieniędzy na konto itd. Społeczność zaangażowała w sprawę administrację serwisu, znalazły się kolejne osoby, które zadeklarowały, że „mają coś na kiermasz”, chcą pomóc, przyjechać. Wszystko zaczęło być odrobinę bardziej formalne.
Gdy udało się skontaktować z rodziną, ustalić jej potrzeby i numer konta, na który można robić wpłaty, administracja Wykopu wrzuciła znalezisko z informacją jak można pomóc rodzinie.
Informacja dotarła także do mediów, o sprawie napisali i powiedzieli:
Fakty TVN
Fakt
Gazeta Wyborcza w Poznaniu
Radio Zet
Dosłownie kilka chwil temu materiał udostępnił też Łukasz Jakóbiak, który uruchomił kampanię w serwisie Pomagam (chce zebrać 10 000 zł, w chwili publikacji na koncie jest już ponad 3 600 zł).
Jak to się skończy? Mamy nadzieję, że wielkim powodzeniem!
A wszystko zaczęło się od jednej kartki wywieszonej na klatce schodowej… :)
Życzymy powodzenia w całej akcji. Poznaniacy! Liczymy na Wasze relacje z kiermaszu.
A o efektach mamy nadzieję napiszemy już niebawem!
Kiermasz odbędzie się w sobotę (3 września) w Poznaniu, na Osiedlu Stefana Batorego 82. Osoby, które chciałby dostarczyć fanty na kiermasz – przynieście je chwilę przed godziną 11:00 bezpośrednio na kiermasz.
Dziękuję za pomoc w powstaniu tekstu Radkowi Iwickiemu i Ani Orzech.
Edit:
Świetne podsumowanie akcji znajdziecie na blogu wygrywamzanoreksja.pl – warto przeczytać to podsumowanie! Lepiej byśmy tego nie opowiedzieli :)